LONDON TRIP cz.1.

by - 16:31:00



Weekend w Londynie minął szybko. Zdecydowanie za szybko. Momentami nawet tak bardzo, że zapominałyśmy o wyciągnięciu aparatu. Cóż to była za wyprawa! Nie wiedziałam, że pisząc w ostatnich postach o intensywnym chłonięciu Londynu, zrobimy to w tak dosłowny sposób. Nasza angielska impreza rozpoczęła się w piątek i skończyła w niedzielny poranek na zatłoczonych uliczkach Londynu. O powrocie nie wspominam, bo generalnie wpadłyśmy i wypadłyśmy z samolotu. O szczegółach odprawy i dotarcia na same lotnisko niewiele możemy chyba powiedzieć :)


Ale zacznijmy od początku! Kto chętny do nas dołączyć?

Pierwsza część naszej wyprawy skupiła się głównie na zakupach. Być w Londynie i nie odwiedzić Primarka? Nie ma takiej opcji! :) Dopiero kiedy spełniłyśmy ten jakże miły obowiązek, ruszyłyśmy dalej.


Generalnie do samego czwartku nie przejmowałam się tym, że gdziekolwiek jadę. Pakowałam się wieczorem. Lekki stres dopadł mnie rano, ale wtedy nie było już czasu nad czymkolwiek się zastanawiać. Przerażała mnie pusta walizka i strach, że czegoś zapomniałam. Przecież to takie w moim stylu :)


Najmniej przyjemną częścią każdej podróży jest czekanie. Oooo tak. Każde czekanie jednak można sobie odpowiednio urozmaicić :)



 Dla której z nas to pierwszy lot w życiu ?


To, co w lotach najlepsze to widoki. Wylatujesz z zachmurzonej Polski i chwilę potem podziwiasz piękne widoki nad chmurami.  I jak tu nie robić zdjęć?


Po dwóch godzinach...wylądowałyśmy!


Z Lotniska do miasta jechałyśmy już tradycyjne Easybusem. Za zarezerwowane wcześniej bilety płaciłyśmy ok. 5 funciaków w jedną stronę. Takich połączeń jest tu całe mnóstwo, jeśli nie zależy ci zbytnio na wielkich oszczędnościach, to bilet możesz kupić spokojnie na miejscu. Nasz bus kończył drogę na Baker Street, skąd na piechotkę udałyśmy się do naszego hotelu.
 (Miał być hostel, udało się załapać na co innego-ale o tym w innym poście.)

                                                 
 Smartphone w wersji papierowej :)



Szybka kawka w pokoju, lekkie poprawki  lakiernicze i możemy lecieć do sklepu :)


O Primarku można powiedzieć wiele. Polacy "się tu nie ubierają, bo tych zarabiających w UK stać na coś lepszego." Nie zmienia to faktu, że to właśnie tu znajdziesz najwięcej ludzi ( w tym Polaków oczywiście!) i to tu stoisz w kilometrowych kolejkach. Ja osobiście-uwielbiam!



Pierwsze zakupy wyszły nam raczej marnie, generalnie nie wiedziałyśmy na co się zdecydować. I w ten sposób myślenie przeciągnęło się nam praktycznie aż do zamknięcia sklepu. Na pocieszenie pochłonęłyśmy dwie duże pizze i udałyśmy się na wieczorne zwiedzanie angielskich pubów.

Do pokojów wróciłyśmy późno. Bardzo późno. Jeszcze później położyłyśmy się spać z myślą, że trzeba się zwlec z łóżka z samego rana. Spałyśmy może trzy, cztery godziny? Pomijając Violkę, której wystarczyła dosłownie godzinka :)

  Szybka narada zarządu :)

  Nocne potworki kładą się spać :)


  Rano pobudka, szybki check-out i pędzimy na Primarkowe poprawiny.


Szybkie śniadanie w wykonaniu Oli... wczorajsza pizza mniam, mniam....nic nie smakuje lepiej.


Na pogodę nie mogłyśmy narzekać. Zero deszczu! Słoneczko! Czego chcieć więcej?


 Na dzisiaj zaplanowaliśmy oprócz zakupów także zwiedzanie. Bez travelki się nie obejdzie. Za to za niecałe 9 funtów możemy śmiało poruszać się cały dzień w obrębie dwóch stref, co bez problemu pozwoli na zwiedzenie wszystkiego, co z Londynie najważniejsze. Dotyczy nie tylko metra, ale też np. piętrowych busów :)  Ze względu na tempo jazdy polecamy mimo wszystko tą pierwszą opcję (szczególnie kiedy śpieszysz się na bus na lotnisko, ale to już w następnym poście :)



 Oxford Street. Czy my tu czasem wczoraj nie byłyśmy???




 Piętrusek musi być :)


...i jeszcze kilka..


 W Londynie już świątecznie!




Nie od dziś wiadomo, że my baby to takie większe dzieci.(Ciiiiiiiiii! ja wiem, ze tak mają faceci, ale co tu dużo ukrywać... nie wypadamy lepiej;)  Nie mogłyśmy się obyć bez szybkiej wizyty w Disney'u.  



 Po zakupach (w końcu wszystkie zadowolone!) chwila odpoczynku i w końcu można ruszyć dalej. Już nie na zakupy. Tym razem trzeba zobaczyć wszystko to,co zaplanowałyśmy.




Planów jak zwykle miałyśmy dużo. Czy wyszło? Zajrzyjcie do nas koniecznie!


Jeśli chcecie dowiedzieć skąd u nas taki pomysł zapraszam tutaj.  Dowiesz się gdzie szukać najtańszych biletów.




P.S.: Tutejszym kobietom zazdroszczę odporności i przyzwyczajenia. Szpilki i gołe stopy przy 5 stopniach? No problem.

You May Also Like

8 komentarzy

  1. Super! A ile was wyszła taka impreza?

    OdpowiedzUsuń
  2. miły początek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Olaaaa te mojeee wypasionee skarpetunie ;)hihiih

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać, że świetnie się bawiłyście :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, ale Wam zazdroszczę! Świetna fotorelacja :D Też jestem bardzo ciekawa ile to kosztowało, bo sama marzę o takiej wyprawie! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Londyn... ach, moje marzenie!. Kiedyś tam polecę :)

    OdpowiedzUsuń



Spodobał Ci się blog? Dodaj go do swoich ulubionych i odwiedź nasz fanpage na Facebooku :)