Kiedyś nie przyszło by mi na myśl, by poza regulacją brwi robić z nimi cokolwiek. Spróbowałam raz i ... przepadłam. Teraz nie wyobrażam sobie, jak mogłam się bez tego obejść. Przeglądam stare zdjęcia i chichoczę na widok "gołych brwi". A z brwiami u mnie podobnie jak z włosami. Świecą pustkami. 

 Oczywiście nie obyło się bez kilku małych wpadek na początku, ale odkąd znalazłam swój zestaw idealny, nie rozstanę się z nim aż do śmierci.

Do stylizacji brwi używam zestawu cieni Essence w którym mamy do wyboru dwa naturalne odcienie brązu.  Ja sama używam tego jaśniejszego i jest idealny. Prezentuje się o niebo lepiej ( i naturalniej!) od kredek, które miałam okazję próbować. Ciemny kolor zresztą też się nie marnuje, bo jego z kolei używam do podkreślenia oczu.

Cienie nie osypują się i nie ścierają w ciągu dnia. Do tego są bardzo wydajne.

Sam zestaw spakowano w bardzo poręczny i wygodny pojemnik. Zmieści się do każdej damskiej torebki :) Cienie nakładam dołączonym pędzelkiem, choć wiem, że do niego akurat rzadko kto pała miłością. Mnie zdecydowanie wystarczy.

Oprócz cieni znajdziemy trzy szablony do malowania brwi. Można z nich skorzystać, choć ja osobiście więcej się z nimi namęczę niż coś stworzę, więc maluję brwi według swojego uznania i nie bez szablonów trwa to nie więcej niż minutę.

Przyznam, że kupując je pierwszy raz, nie wierzyłam w trwałość tego naszego związku. Już prędzej myślałam, że przyda się na "wielkie wyjścia." Jak bardzo się myliłam :) 

W takim naturalnym, delikatnym makijażu na co dzień zawsze brakowało mi tej kropki na " i ". 

Och, jak dobrze,  że cię znalazłam kropko :)

P.S.: Jak tam u Was przygotowania do świąt?