KOH PHI PHI - najpiękniejsze miejsce w Tajlandii?

by - 19:07:00



O Koh Phi Phi (czyt. ko pi pi) słyszałam mnóstwo rzeczy. Że najpiękniejszy kolor wody, że imprezownia, że drogo. Ciekawi jak to wyglądało z mojej perspektywy? Zapraszam do lektury!


Koh Phi phi to archipelag wysp, co jest o tyle ważne, że możecie zwiedzić je na dwa sposoby.  Pierwszy- wykupujecie lokalną wycieczkę i poznajecie najpiękniejsze miejsca w czasie jednodniowej wyprawy. To idealna opcja by te wyspy zobaczyć, ale na nich nie nocować. Możecie też skorzystać z transportu- macie do wyboru łodzie, promy gdzie ich średni koszt wynosi jakieś 350-400 bathów i dostajecie się na jedyną zamieszkiwaną wyspę: Koh Phi Phi Don. To daje wam tą przewagę, że  oprócz samej wycieczki możecie również poznać klimat wyspy.


My nieco zmiksowaliśmy obie te opcje, ponieważ bardzo chcieliśmy skorzystać w wycieczek organizowanych przez dziewczyny z Krabi po polsku, ale nasz termin ewentualnego transportu na wyspę pokrywał się z dniem, kiedy dziewczyny organizują wycieczki w tamte okolice. Na szczęście poszły nam na rękę i zgarnęły nas bezpośrednio z plaży gdzie nocowaliśmy. Dzięki temu udaliśmy się na całodniową wyprawę, a zamiast wracać na Railay dziewczyny po prostu nas zostawiły na wyspie. Dla nas idealnie!




Jedno jest pewne, bez względu na opcję jaką wybierzecie musicie odwiedzić te okolice. To jedno z piękniejszych miejsc Tajlandii. To trochę tak jakby być w Paryżu, a nie widzieć wieży Eiffela! W czasie wycieczki opływacie wyspy dookoła, zatrzymując się w kilku najpiękniejszych miejscach.  Dzięki dziewczynom mieliśmy jeszcze jedną przewagę- ich program zaczyna się dużo wcześniej niż innych, dzięki czemu dopływaliśmy na miejsca jeszcze przed tłumem turystów. 




Pierwszą plażą na jakiej się zatrzymaliśmy to Bamboo Island. To mała, niezamieszkana wyspa i choć nazwa może wprowadzać błąd to bambusy tutaj nigdy nie rosły :)  Znajdziecie za to mnóstwo kazuaryn- charakterystycznych dla regionów Azji. Wyspa słynie z niezwykle drobnego, białego piasku i turkusowej wody. Magia! 







 
Po godzinnym pobycie, kilku zdjęciach i snurkowaniu przy brzegu udaliśmy się w dalszą podróż. Tutaj wspomnę tylko, że jeśli rozważacie samodzielną organizację takiego wypadu, to zdecydujcie się na speed boat- dzięki temu więcej czasu spędzicie na plażach, a nie na przemieszczaniu się!




Z czym kojarzy wam się Tajlandia? Prawdopodobnie z ta plażą, która "zagrała" razem z DiCaprio w "Niebiańskiej plaży". Mowa o Maya Bay- ponoć jednej z najpiękniejszych plaż na świecie. Ponoć, bo na samą plażę nie można się aktualnie dostać. W 2018 roku plaża została zamknięta tak, by dać szansę odrodzić się tutejszej rafie. Raz, że została w dużej mierze zniszczona przez tsunami to dwa, ilość turystów, oleje z silników czy w końcu filtry przeciwsłoneczne zniszczyły tutejszą przyrodę. Nic dziwnego, kiedy plaża ta wyglądała niegdyś tak:

Thajsko z ekologických důvodů dočasně uzavře zátoku z filmu Pláž ...
echo24.cz
Obecnie plaży pilnuje policja, a nam pozostało jedynie podpłynąć i zobaczyć ją z daleka. Przez to trudno mi ocenić czy jest najpiękniejsza bo największe wrażenie robi wtedy, gdy na niej stoimy, mam jednak nadzieję, że za mojego życia będzie mi ją jeszcze dane zobaczyć :) Od dziewczyn wiemy, że odrodził się zaledwie centymetr (jak dobrze pamiętam) rafy, ale w okolicę powróciły ponoć rekiny. Koniecznie zobaczcie sobie ten filmik.



My na plażowanie udaliśmy nieco dalej, jak dla mnie równie piękną plażę, ale największe wrażenie zrobiła na nas zatoka Pileh. Ten kolor wody to czysty obłęd!








 


Teraz zdradzę wam swój hit. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że nie pływam w morzach, oceanach czy innych wynalazkach :) Twierdzę też, że nie potrafię pływać, a na basenie omijam miejsca w których jest głęboko. Boję się ryb i nie ma opcji, żebym mogła z nimi przebywać bliżej niż na kilka metrów. Niech więc wyznacznikiem tej przepięknej, przeźroczystej wody jest fakt, że się w niej znalazłam i nawet pływałam! I to bez kapoka!  Wprawdzie kiedy instruktorka wzięła mnie nieco dalej od łodzi tak, żebym zobaczyła rafę o mało nie skończyło się to zawałem, ale na szczęście udało mi się opanować emocje :) 






W czasie wycieczki podpłynęliśmy także pod Viking Cave, która swoją nazwę zawdzięcza odnalezionym wewnątrz malowidłom przedstawiającym łodzie tego plemienia. Jaskini nie da się zwiedzić, obecnie jest pod prywatną dzierżawą, a wewnątrz żyją ptaki jerzyki, których  gniazda stanowią dość drogi przysmak. Ja sama zaopatrzyłam się w maseczki nasączane ekstraktem tegoż wynalazku. Czy będę przez to piękniejsza i młodsza? Jeszcze nie próbowałam, ale na pewno wam powiem :) 





Standardowo w punkcie wycieczki znajduje się jeszcze słynna Monkey Beach, którą możecie kojarzyć ze zdjęć turystów z małpami.  W obecnej chwili, gdy turystów tutaj praktycznie nie ma, podpłyniecie tutaj nie jest zbyt bezpieczne, bo wygłodniałe małpy wręcz rzucają się na ludzi. My zresztą bliskie spotkanie z tymi zwierzakami zaliczyliśmy przy okazji innej atrakcji, ale o tym będzie jeszcze mowa w innym poście. 

 
Po 15 dopłynęliśmy do Koh Phi Phi Don, tutaj zjedliśmy lunch i zameldowaliśmy się w naszym hotelu. Tu zdecydowaliśmy się na mały hotelik bez takich wygód jak basen czy inne atrakcje, ale znajdował się w ścisłym centrum miasteczka. Do tego czyste pokoje, wygodne łóżka... zdecydowanie polecam! Na górze znajdziecie też klimatyczny tarasik, na którym odpoczniecie w jednym z hamaków. 


Po zameldowaniu udaliśmy się na krótki spacer. Jak to z nami bywa doszliśmy oczywiście w miejsca nieco oddalone od wzroku normalnych turystów. Mam za to okazję pokazać wam Tajlandię w nieco innym  wydaniu- bo Tajlandia choć piękna, jest pełna kontrastów. Na wyspie jesteśmy jednymi z ostatnich turystów.  Nie chcę sobie wyobrażać tego miejsca w chwili, gdy przez pandemię będzie tutaj jeszcze większa bieda..




Powiem wam jeszcze o jednej rzeczy o której nie miałam okazji wcześniej czytać, ale moim zdaniem Koh Phi Phi powinna być nazywa wyspą kotów. Dosłownie! Nigdzie indziej nie widziałam takiej ilości kotów jak tutaj. Co więcej, nikt ich tutaj nie przegania, a powiedziałabym nawet, że Tajowie bardzo o nie dbają. Są wszędzie. Na wejściach do sklepu, w knajpach czy hotelach. 








Jedzenie w Tajlandii jest smaczne, ale na temat deserów nie słyszałam wiele. Poza jednym oczywiście! Mango sticky rise to obowiązkowy punkt każdej wizyty! Tutaj spróbowaliśmy jej po raz pierwszy i to w takiej niespotykanej, kwiatowej formie. Niebo w gębie!


Jeśli podczas waszego planowania zdecydujecie się zostać tu na dłużej, a należycie do osób lubiących plażowanie wybierzcie okolicę Long Beach- nie słychać tutaj tak mocno warkotu silników, a sama plaża jest dość długa i szeroka- każdy znajdzie miejsce dla siebie! 


Zdjęcie na huśtawce to obowiązkowy punkt w Tajlandii!



Podczas pobytu koniecznie udajcie się też na tutejszy punkt widokowy. Im wcześniej, tym lepiej! Jeśli dotrzecie tu ok. 10 jest szansa na to, że zrobicie zdjęcie bez tłumów turystów i ze spokojem będziecie mogli podziwiać panoramę wyspy. Wejście na punkt kosztuje 40 bathów. 




 





Nie da się ukryć- na Koh Phi Phi bezlitośnie wdarła się cywilizacja. W prawdzie przez obecną sytuację na świecie nie przedzieraliśmy się przez tłumy turystów, ale jestem w stanie sobie wyobrazić jak to wygląda zazwyczaj. Mnóstwo kawiarenek, restauracji, sklepików z koszulkami, koralikami... miałam okazję widzieć zdjęcie wyspy sprzed całego tego szaleństwa i to dwa zupełnie inne obrazy.  Czy w tej sytuacji odpuścić sobie lepiej wizytę? Myślę, że nie. 

W czasie całej podróży przekonałam się o tym, że każde miejsce trzeba zobaczyć i ocenić samemu. Ja dzięki radom z internetu przyjechałam bez żadnych pamiątek i do dziś płaczę za torebkami i mydełkami, których nie zdążyłam zakupić :) Słuchajmy zatem swojej intuicji i dajmy sobie szansę poznać dane miejsce po swojemu.!


You May Also Like

0 komentarzy



Spodobał Ci się blog? Dodaj go do swoich ulubionych i odwiedź nasz fanpage na Facebooku :)