Dzisiejszym postem rozpoczynam cykl wpisów o ślubnych fryzurach, wybranym w moim zupełnie i cudownie subiektywnym rankingu :) Dzisiaj na widelcu koki i upięcia, czyli fryzury, które są najbliższe mojej wizji ślubnego looku. Być może którąś z poniższych propozycji uda się wyczarować na mojej głowie. (Oby!)

Najpiękniejsze ślubne koki to te wydające się być  "najprostsze". Proste, prawda? :) Delikatne, kobiece... dalekie od misternych i utrwalonych toną żelu i lakieru włosów. Takie, które wyglądają na "niedbałe". Czasami mam wrażenie, że wystarczy je  tylko: tu złapać, tam chwycić... ale przeglądając efekty rodzimych fryzjerów, dochodzę do wniosku, że uzyskanie takiej fryzury jest wbrew pozorom bardzo trudne. Przynajmniej nie spotkałam się jeszcze z takim efektem na żywo.... mam nadzieję, że mój fryzjer spisze się na medal :)

Póki co zapraszam do przeglądania. Ciekawa jestem, czy któraś przypadła wam do gustu :)