MIESIĄC Z LEWANDOWSKĄ
Przychodzę do was dzisiaj z porcją świeżych wiadomości o których to chciałam wam napisać już jakiś czas temu. Byłam na diecie. Przez miesiąc i w sumie jeszcze trochę. Ciekawi efektów?
Zaczęło się gdzieś z końcem marca, kiedy to dosłownie przygniotły mnie świąteczne kalorie, a ilość spożytego majonezu wypływała dosłownie uszami- wtedy też postanowiłam podjąć tą nierówną walkę i pierwszy raz w życiu przejść na jakąś dietę. Przejrzałam kilka dostępnych propozycji, sprawdziłam ceny i postanowiłam skorzystać z promocji Diet by Ann.
Zaczęło się gdzieś z końcem marca, kiedy to dosłownie przygniotły mnie świąteczne kalorie, a ilość spożytego majonezu wypływała dosłownie uszami- wtedy też postanowiłam podjąć tą nierówną walkę i pierwszy raz w życiu przejść na jakąś dietę. Przejrzałam kilka dostępnych propozycji, sprawdziłam ceny i postanowiłam skorzystać z promocji Diet by Ann.
Co mną kierowało?
Chyba tak się już w życiu przyjęło, że wraz z nadejściem wiosny jakoś tak bardziej boli nas odbicie w lutrze, skrzynka pocztowa zapycha się spamami na temat wszelkich diet i sztuczek, które mają nas uratować przed zbliżającą się katastrofą- w końcu lada moment zastanie nas lato. To była oczywiście jedna z moich głównych motywacji. Muszę jednak też dodać, że przygodę z dietą Lewandowskiej zaczęłam w czasie, gdy oboje z mężem praktycznie mieszkaliśmy poza domem i wieczorne wymyślanie jakiegokolwiek obiadu na drugi dzień doprowadzało nas wręcz do furii. Miałam wrażenie, że jemy praktycznie to samo, do tego było mi wiecznie ciężko i generalnie wszystko mnie irytowało. Z pracy wracałam głodna, a na widok obiadu pochłaniałam wszystko to, co miało nam starczyć na "dwa obiady". Chwilę potem umierałam i wołam pomocy z nadzieją, że ktoś wyciągnie to wszystko z mojego brzucha. W pomyśle "diety pod ręką" dopatrywałam się wygody i ułatwienia.No przynajmniej wezmę i sprawdzę te ustrojstwo- żebym miała na co narzekać. Zaczęłam od ściągnięcia aplikacji i tym o to sposobem zakupiłam jeden z proponowanych pakietów.
... i weź ugotuj tu dwa obiady
Wizji gotowania dwóch obiadów bałam się najbardziej. Bo o ile sama zdążyłam się już przekonać do myśli o diecie, tak mój mąż nie chciał nawet o niej słyszeć. W końcu dieta to zło, a on nie ma zamiaru głodować. Wizja obiadków z jarmużu i sałatek zdawała się go nie przekonywać- bo jak każdy normalny facet na obiad powinien zjeść schabowego z ziemniakami- koniec, kropka!
Strach przed dietą
Wiecie dlaczego nigdy nie próbowałam nawet zaczynać żadnej diety? Bo z góry wiedziałam, że dieta to cała lista produktów, których ja jeść nie będę na pewno, a wizja jedzenia marchewki na śniadanie, obiad i kolację wydawała się być mało interesującą alternatywą dla burgerów, czy frytek z majonezem. Przekonał mnie fakt, że aplikacja pozwala na wymianę składników, poszczególnych dań czy nawet całego dnia. Żyłam z nadzieją, że ostatecznie będę sobie tworzyć wszystko pod siebie.
Dzień testów
W końcu po zainstalowaniu aplikacji przyszedł czas na pierwsze testy. Początek wydawał się dość obiecujący- odpowiedziałam na kilka pytań odnośnie swojej wagi, ilości wykonywanych treningów i celu, jaki chce osiągnąć razem z dietą. Aplikacja przewiduje bowiem, że możecie mieć ochotę nie tylko schudnąć, ale nabrać masy czy dopasować dietę pod kilka innych wyników. Potem jeszcze parę pytań o preferencje żywieniowe i wyświetliłam sobie propozycje dań na pierwszy tydzień.
Tutaj zapowiadało się to naprawdę dobrze. Całość dokładnie rozpisana, niechciane składniki zamieniałam na jeden z kilku pozostałych do wyboru, a kiedy całe danie zdecydowanie nie wpisywało się w moje kubki smakowe, wymieniałam je po prostu na inne. Praktycznie nigdy nie skorzystałam z opcji wymiany całego dnia, bo poszczególne propozycje prawie zawsze wydawały się jadalne i zachęcały do spróbowania :) Po przejrzeniu całego tygodnia przechodziłam do generowania listy zakupów, która towarzyszyła mi odtąd podczas robienia zakupów.
Przykładowe danie z diety- orientalna zupa z brokułem i indykiem- to ulubiona pozycja moja i męża :) |
Moje wrażenia
Coś, co mnie faktycznie zaskoczyło to fakt, że dania były zjadliwe :) Nie ukrywam, że tego obawiałam się najbardziej, a wizja jedzenia czegoś ohydnego nie wchodziła w grę. W końcu jedzenie to jedna z tych przyjemności, której nie mogłam sobie odmówić. Tego nam było trzeba. Próbowania ciekawych smaków, poznania kilku nowych potraw. Drukowaliśmy plan na cały tydzień i wspólnie z mężem przygotowaliśmy posiłki na kolejny dzień. Dalej zajmowało to trochę czasu, ale luksus wyłączenia wszelkiego myślenia i rozkmin w stylu "a co by tu na jutro przygotować" został rozwiązany- teraz gotowało się nam sprawniej, a każdy wiedział co należy ewentualnie dokupić. Plusem zaplanowanych potraw był również fakt, że wszystkie potrzebne produkty faktycznie się zużywały. Jeśli z kolacji zostało ci pół serka to byłeś pewny, że najpóźniej jutro pozostała część również będzie do czegoś potrzebna.
Dieta dla bogaczy
Zanim zakupiłam aplikację, słyszałam oczywiście o tych wszystkich power śniadaniach za miliony monet i przyznam szczerze, że również miałam obawy przed tym, ile nas ta dieta wyniesie. Jeśli ktoś mnie teraz zapyta, czy to dieta dla bogaczy śmiało odpowiem, że absolutnie nie, bo samej daleko mi do milionera :) Owszem, podczas pierwszych zakupów zaopatrzyliśmy się w kilka droższych, czy też rzadziej występujących w naszej kuchni produktów, ale prawdą jest, że starczały nam one na kilka razy czy też na cały okres trwania diety. Poza tym produkty te są dość normalne, a co ważne, dzięki możliwości podmiany składników, zawsze istniała opcja, by podmienić je na te bardziej powszechne i przystępne cenowo.
Efekty
Wiem, że pewnie przewinęliście wszyscy od razu do tego momentu :) Mnie też od zawsze najbardziej interesowały wyniki i jako osoba wyjątkowo niecierpliwa, nie lubię długiego czekania na efekty i zbędnego wysilania się. Pod względem żywieniowym zdecydowanie jestem patentowym leniem i pewnie szybko się to nie zmieni. Dla mnie ogromnym wyzwaniem był fakt ograniczenia słodyczy i zwiększenia ilości picia wody. O ile w tym drugim jakoś mi idzie, o tyle w pierwszym łatwo mi o wpadki i napady totalnego obżarstwa. Muszę też przyznać, że choć to ja wyzwałam męża na pojedynek, to sama w tej walce poległam, w przeciwieństwie do tego, który podobno miał na tej diecie głodować. Trzeba przyznać, że to mąż głównie pilnował naszych posiłków i dbał o to, byśmy faktycznie zaczęli spożywać 5 posiłków dziennie. Jeśli mam tu przeprowadzić jakiś konkretny rachunek sumienia to owszem- mój mąż był na diecie.
Bo ze mną to bywało różnie.
Rzeczywiście okazałam się być tą słabszą połową. W czasie gdy mój mąż pakował się na squosza ja ucinałam sobie popołudniową drzemkę. W czasie gdy on zajadał się jogurtem na deser, ja wracałam z promocji "dwa batony w cenie jednego". To oczywiście odbiło się na naszych wynikach, bo o ile moje samopoczucie zdawało się mieć lepiej, tak na wadze ubyło mi mniej więcej 2-3 kilo. W ten sposób zamiast kupić sobie w nagrodę kolejną sukienkę, wymienialiśmy pół garderoby mojego męża, bo jego po pierwszym miesiącu ubyło niespełna 6 kilogramów. Po pierwszym miesiącu przedłużyliśmy dietę o kolejne trzy, choć rzeczywiście po jakimś czasie już jej zaprzestaliśmy. Mąż osiągnął gdzieś tam swój cel i generalnie skupił się na tym, by dieta nie była dietą, a raczej sposobem na życie i po prostu wprowadził z niej kilka nawyków i dań do codziennego życia.
Próbować, czy nie?
Jeśli szukacie sposobu na zgubienie dwóch rozmiarów w tydzień, to zdecydowanie nie. Nie mniej jednak, jeśli szukacie takiego sposobu, to raczej znak, że powinniście się zgłosić do innego rodzaju specjalisty, a nie dietetyka- chudnięcie w tydzień to naprawdę nic dobrego. Pod tym względem będę pewnie bardzo nuda, ale to fakt- jeśli rozważasz wprowadzenie diety jako sposób na poprawę jakości swojego życia i wprowadzenie bardziej pełnowartościowego jedzenia to jak najbardziej tak- skorzystanie z diety naprawdę ci pomoże. Efekty i tak przyjdą z czasem. Po drugie, aplikacja jest naprawdę świetnie zaplanowana i łatwa w obsłudze. Możecie zalogować się na dwóch uprzędzeniach tak jak ja z mężem- w ten sposób każdy z nas miał dostęp do posiłków i mógł je dowolnie modyfikować. Przydatną opcją jest również to, że aplikacja kontroluje twoje wyniki i co jakiś czas wymusza ich aktualizowanie tak, by wziąć dotychczasowe wyniki przy planowaniu kolejnego tygodnia.
A da się bez ćwiczeń?
Podobno odpowiednio zbilansowana dieta to jakieś 70% sukcesu. Na pozostały procent też trzeba jednak zapracować. Wiem to po sobie- w momencie kiedy odpuściłam sobie zajęcia moje samopoczucie i chęć do działania zmalały praktycznie do zera. Jeśli szkoda wam czasu na szykowanie się do siłowni, śmiało ćwiczcie u siebie w domu. W najnowszej wersji aplikacji istnieje możliwość wykupienia diety wraz z ćwiczeniami. Przyznam szczerze, że nie miałam jeszcze okazji ich wypróbować, ale jakiś czas temu oglądałam przykładowe ćwiczenia Ani i mimo tego całego hejtu, który wciąż gdzieś tam na nią spływa, muszę przyznać, że to naprawdę ciekawa opcja! Tym bardziej, że "swoje ćwiczenia" możecie zabrać dosłownie wszędzie- czy to na wakacje czy na koniec świata- wifi nie będzie konieczne!
Na koniec dodam tylko kilka słów. Pytanie w stylu warto czy nie warto jest bez sensu, bo myślę, że każda opcja zmiany swojego życia na lepszy zasługuje na każdą, nawet nieudaną próbę. Wiem, że nie musi być idealnie, u mnie przynajmniej tak nie było, ale do zmian motywuje mnie mój mąż, u którego wiele zmieniło się na lepsze. W dobie śmieciowego jedzenia, tysiąca różnych chorób i coraz gorszego powietrza, warto spróbować chociaż robić coś dla siebie. Dieta pomogła nam jeść różnorodniej, bo nasz jadłospis zrobił się dużo bardziej kolorowy, a to z automatu wpłynęło na nasze samopoczucie.
Nie jest to tekst sponsorowany- po prostu zachęcam was do spróbowania- jestem pewna, że większość z was odnajdzie się tu znaczniej lepiej ode mnie :) Powodzenia!
2 komentarzy
Podjęłaś się takiego wyzwania? Gratuluję, mi by na pewno nie wystarczyło motywacji ;p
OdpowiedzUsuńmyślę, że samo podjęcie wyzwania już jest jakimś plusem, bo to znaczy że chcesz coś zmienić w swoim życiu :) ja do takich planów podchodziłam kilka razy, po raz pierwszy jak zaczęły wychodzić wszystkie poradniki Ani, potem aplikacje itp, jednak to nie było to, dopiero mój trener personalny przekonał mnie do sportu, a gotować zdrowo nauczyłam się sama :)
OdpowiedzUsuńSpodobał Ci się blog? Dodaj go do swoich ulubionych i odwiedź nasz fanpage na Facebooku :)