Niebieska Świątynia, plantacje herbaty i Piekło na ziemi!

by - 21:49:00


Jeśli to kolejny już post, który u mnie czytacie to wiecie, że będąc w Tajlandii nie sposób nie zobaczyć "jakiejś" świątyni. Są wszędzie, dosłownie. W pewnym momencie nie wiesz już, którą widziałeś, jak się nazywała o zapamiętaniu środka wnętrza już nie mówiąc. 

O dziwo jednak są takie, które bez względu na ilość odwiedzonych miejsc, jesteś w stanie zapamiętać. Jedną z nich była słynna, biała świątynia o której pisałam w ostatnim poście, dzisiaj chciałabym wam przybliżyć drugą, która mimo swojego młodego wieku (otwarto ją w 2016 roku) z miejsca zyskała serce turystów.




Cała świątynia utrzymana jest w bardzo intensywnym, niebieskim koloru. To jedna z tych rzeczy, której zdjęcia nie są w stanie oddać tak, jak to wygląda w rzeczywistości. To mały, ukryty wśród domków kompleks, do którego pewnie nie trafilibyśmy bez naszego przewodnika. Ale kiedy zza dachów ujrzysz ten kolor, nie sposób zgubić ją z oczu!

Niebieska świątynia w rzeczywistości nazywa się Suea Ten, co oznacza tańczącego tygrysa. Tych tutaj akurat nie spotkacie, choć niektóre elementy rzeczywiście do nawiązują do tej historii. 






Jako ciekawostkę wspomnę, że świątynię zaprojektował uczeń tego samego artysty, który odpowiadał za White Tample- być może stąd to zamiłowanie do kolorów :) Budowlę rozpoczęto już w 2008 roku na terenie starych ruin. Możecie dotrzeć tutaj pieszo, taxi lub tuk-tukiem. Niestety nie kursuje tutaj żadna komunikacja miejska. Wstęp do świątyni jest bezpłatny, natomiast warto przybyć tu z samego rana, gdy morze turystów i wiernych nie blokuje wejścia.  Nam kolejny raz udało się trafić na praktycznie "prywatne" zwiedzanie bez ludzi. Tak, to ja rozumiem!








Obok świątyni możecie natrafić na słynne lody kokosowe, z barwionym lodem i sticky rise. Ten niezwykły kolor uzyskuje się z połączenia kwiatów Butterfly Pea. Wyglądało i smakowało bosko!


Po słodkim pożegnaniu, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę Choui Fong Tea, czyli jednej z najpopularniejszych plantacji herbaty w okolicy. Piękne, zielone tarasy wyglądały imponująco, do tego możliwość zobaczenia herbaty w swoim naturalnym środowisku to bardzo ciekawa opcja. Do wszystkiego zabrakło niestety widoku gór w tle, ponieważ panujący smog skrzętnie nam je gdzieś chował.


Na samym szczycie mieści się sklep z pamiątkami oraz herbaciarnia, gdzie można od razu spróbować kilku odmian. Nie obyło się bez zakupów, rzecz jasna! Ceny niektórych herbat mogą przyprawić nieco o ból głowy, ale z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. My znaleźliśmy. 








Zjeżdżając mijaliśmy pola, na których jak się potem okazało uprawiano ananasy. Nie wiedząc czemu zawsze myślałam, że rosną na drzewach! Nasz przewodnik widząc nasze zainteresowanie zatrzymał się i wyjaśnił nam poszczególne odmiany. Te na zdjęciach są bardzo malutkie, ale za to mega słodkie i chrupkie! Mieliśmy okazje ich nawet spróbować- okazało się, że pierwszy raz w życiu zasmakował mi ananas i z pewnością nie smakuje tak jak ten w Polsce!







Na koniec naszej wycieczki udaliśmy się do ostatniej atrakcji. Nie był to już kompleks świątyń, a miejsce nazywane "Czarnym Domem", który pełni funkcję osobliwego "muzeum" Thawana Duchanee, który był dość specyficznym artystą. Całość składa się z ok. 40 budynków o różnych kształtach i znaczeniu. 



To nie jest miejsce dla miłośników zwierząt. Wiele elementów mebli czy wyposażenia to nie tylko skóra, ale i części zwierząt. Całość dość mroczna i niepokojąca. Jeśli widziana wcześniej  Biała Świątynia to niebo, to Czarny Dom zdecydowanie jest piekłem!






















Według różnych źródeł artysta całość tworzył blisko 50 lat. Podobno do tworzenia wykorzystywał szczątki zwierząt, które zmarły w sposób naturalny, ale nie byłam w stanie tego nigdzie potwierdzić. Trzeba przyznać, że miał dość osobliwe podejście do sztuki...




Bardzo osobliwe.







Wszystkie atrakcje, łącznie z tymi o których wspominam w innych postach, zwiedziliśmy w ramach jednodniowej wycieczki. Tyle zdecydowanie wystarczy na zobaczenie wszystkiego. My skorzystaliśmy z oferty pośrednika na facebooku- jeśli jesteście zainteresowani, odnajdzćie stronę Wycieczki Chang Mai :)

You May Also Like

0 komentarzy



Spodobał Ci się blog? Dodaj go do swoich ulubionych i odwiedź nasz fanpage na Facebooku :)