A kiedy Ty odejdziesz?

by - 11:36:00


Z przerażeniem patrzę na śmieć kolejnych, coraz to młodszych osób. Niewątpliwie myśl ta wywołała wczorajsza śmierć Ani Przybylskiej, choć to nie jej samej dotyczy ten wpis.  Z przerażeniem doliczam się kolejnych znanych mi osób, które z dnia na dzień po prostu zniknęły.. zniknęły z dróg, szkół... zostawiły niedokończone rozmowy, sprawy... W większości to ludzie młodzi, w niektórych przypadkach ludzie skrajnie młodzi, młodsi ode mnie.. moi znajomi-ludzie, których bezpośrednio lub pośrednio znałam.

www.timeslive.co.za

Gdzieś tam śmierć pisze się w naszych myślach jako ostatni epizod dorosłego życia. To taki standard-no bo kto wyobraża sobie śmierć inaczej niż jako spokojny sen w ciepłym, dobrze znanym łóżku i to nie prędzej jak po osiemdziesiątce? Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie myśli, że to może być jutro, pojutrze. Nikt!

Tymczasem znikają dwudziesto, trzydziestolatkowie... niektórzy w wypadkach, niektórzy w chorobie. Gdzieś tam żyjemy wewnątrz siebie z lokatorami, o których pojęciu nie mamy. W sumie nie wiem do dziś, czy lepiej go poznać i żyć w świadomości, że w większości przypadków nie damy rady się go pozbyć, czy lepiej w (nie)szczęśliwej nieświadomości.  Możemy zdrowo się odżywiać, zachowywać ostrożność na drogach, nie pić i nie palić... a gdzieś tam po prostu napotkamy tego nieszczęsnego lokatora i rzadko kiedy udaje się go po prostu wymeldować. To taki niechciany kochanek, który nieszczęśliwie i jak na złość chciałby pozostać nam wiernym aż po grób. Nikt nie mógłby wymyślić bardziej skutecznej broni. W dzisiejszym świecie nie jest nam straszna wojna, kiedy i bez niej umierają znani nam ludzie, bliscy. Nie zliczę o ilu osobach słyszałam w ostatnim czasie... tu rak piersi, tam rak szyjki macicy, jeszcze gdzie indziej rak kości.. Większość z nich nie zdążyła jeszcze założyć rodzin, część nie zdążyła nacieszyć się swoimi dziećmi. Dwudziestoletnie dziewczyny są już wdowami. Kiedy podstawiam pod te konkretne przypadki znajome twarze... przerażam się kolejny raz tym, jak blisko ta śmierć koczuje.

Tymczasem przejmujemy się nie oddanym szefowi raportem, kolorem sufitu w pokoju, zakupami na święta... nie żyjemy w czasach naszych babć i dziadków, dorastamy z chemią za pasem i szumnie nazwanym postępem cywilizacji. Na następnej kawie z koleżanką może zabraknąć jej albo właśnie.. ciebie.

Gdzieś tam podobno wszystko ma swój sens i scenariusz. Gdzieś może niepotrzebnie my ludzie się tym wszystkim zamartwiamy. Nie ważne czy gdzieś tam coś istnieje poza nami czy nie.  Bez względu na osobiste przekonania i zdanie, wiara w lepsze życie jest nam potrzebna, bo wydaje się, że tylko dzięki niej, my żyjący możemy mieć odwagę żyć, bez względu na to kogo nam zabraknie i bez względu na to, jaki scenariusz jest nam pisany.








You May Also Like

4 komentarzy

  1. Niestety.. nie znamy dnia ani godziny, nie wyobrażam sobie stracic kogoś ze swoich znajomych

    OdpowiedzUsuń
  2. Doceń każdy dzień,bo nigdy nie wiesz który będzie tym ostatnim ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ma Pani rację. U mnie na wsi ciągle słychać: Ta od tego... ma raka... i tak kilka razy.

    OdpowiedzUsuń



Spodobał Ci się blog? Dodaj go do swoich ulubionych i odwiedź nasz fanpage na Facebooku :)