MOJE PIERWSZE MELISSY- LADY DRAGON by VIVIENNE WESTWOOD

by - 21:29:00





Melissy są moją miłością od pierwszego drugiego wejrzenia. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam "kulki Mołek" pomyślałam: ok, buty fajne, ale żeby w gumowych butach chodzić? Pewnie każda z was miała okazję widzieć czy nawet mierzyć typowe gumowe baleriny od chińczyka. Okropność! Jedne nawet kupiłam i próbowałam nosić. Przegrałam w pierwszym starciu, bo buty nie dość, że mnie obdarły z każdej możliwej strony, to w dodatku nie były ani wygodne, ani zbyt przydatne w ciepłe, letnie dni.


Do tematu wróciłam podczas poszukiwań butów do ślubu. Wśród inspiracji wiele z nich dotyczyło "sercowych" meliss. Mając w głowie doświadczenia z chińską gumą, obawiałam się wydać majątek na buty, którymi co najwyżej rzucę o ścianę. Nie potrafiłam zrozumieć ich fenomenu. Owszem, wiele z nich z przyjemnością ugościłabym w swojej szafie, ale materiał skutecznie mnie zniechęcał. Do czasu.



Pewnego dnia, postanowiłam dać im jeszcze jedną szansę i postanowiłam co nieco na ich temat poczytać, a w końcu pojechać i zobaczyć na własne oczy, o co tyle krzyku. Pojechałam... i przepadłam. Do tego stopnia, że postanowiłam kupić swój pierwszy, wymarzony model. Kupić i przy okazji nie zbankrutować do reszty, bo na polskich stronach potrafiły kosztować nawet i 800zł.

Do końca nie wiedziałam czego się spodziewać, na żywo widziałam wyłącznie same baleriny, ale po zmierzeniu długości wkładki i przemyśleniu wszystkich za i przeciw, pozostało mi modlić się, żeby wszystko było cacy. Moja cierpliwość została nagrodzona, a wczoraj dotarło właśnie moje wymarzone zamówienie.


Na pierwszy zakup wybrałam neonowe kokardy z serii Lady Dragon, model, który w tej chwili nie jest już produkowany. Buty powstały przy współpracy z Vivienne Westwood. Obcas może nie należy do najniższych, ale wierzcie mi, tak wygodnych szpilek jeszcze nie miałam! Stopa dzięki specjalnej wkładce nie zsuwa się w dół (moja zmora w każdych open toe i sandałach!), a materiał wykonany z przyjemnego mel-flexu idealne przylega do stopy. Do tego buty obłędnie pachną... gumą balonową! :) Jednym słowem- przepadłam! Z pewnością to nie jedyny model, na który się skuszę i już planuję wyhaczyć kolejną parę ( po ślubie oczywiście :)


Dołączam zatem do grona melissomaniaczek i z całego serca zachęcam was do wypróbowania tego modelu! Ja rozpoczynam poszukiwania kolejnych :)

You May Also Like

17 komentarzy

  1. Czy one są oryginalne?

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne... ale cena zaporowa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki planujesz kupić następne?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy to są oryginalne melissy?
    http://www.ebay.com/itm/Lovely-Womens-Flowers-Melissa-Jelly-Shoes-Open-Toed-Sandals-High-Heels-Shoes-/141561199624?pt=LH_DefaultDomain_0&var=&hash=item20f5b47c08

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy można je dostać gdzieś taniej niż 600zł

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :)
    W jakim rozmiarze polecasz wziąć melissy? Wypatrzyłam sobie model, lecz niestety u mnie w mieście mam możliwość zmierzyć jedynie baleriny mel by melissa, zwykle noszę rozmiar 37, 38 - w zależności od firmy, gdy mierzyłam balerinki w skarpetce (rozmiar 38) miałam wrażenie, że są za duże :(
    Co mogłabyś poradzić ze swojej strony?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie patrzyłabym na rozmiar, a bardziej na długość wkładki. Ja potrzebowałam 26,5cm, zamówiłam rozmiar 40 (26cm) i są w sam raz. Baleriny wychodzą nieco większe, inaczej też zachowują się na gołej stopie, a inaczej na skarpetce. Na twoim miejscu poprosiłabym sprzedającego o wymiary wkładki (jeśli nie są takie podane) i trzymała się ściśle tego.

      Usuń
  7. Czy możesz zdradzić gdzie kupiłaś ten model?

    OdpowiedzUsuń
  8. Również zakupiłam je, jako swoje buty ślubne i niestety wpadłam po uszy w uzależnienie :)
    Zakupiłam już LD pom pom, a teraz poluje na złote LD globe :)
    Przy butach powinna być informacja, że uzależniają.
    Mam nadzieję, że buty się sprawdzą w Ważnym Dniu :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. I one są na prawdę takie wygodne? Trochę w to nie wierze, będę musiała przekonać się na własnych nogach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wierzyłam dopóki nie przymierzyłam ;-)

      Usuń
    2. Też nie wierzyłam dopóki nie przymierzyłam ;-)

      Usuń



Spodobał Ci się blog? Dodaj go do swoich ulubionych i odwiedź nasz fanpage na Facebooku :)