TIGER CAVE TAMPLE i 1237 schodów do pokonania

by - 20:51:00



Po krótkim pobycie na Koh Phi Phi zakupiliśmy bilety na prom ( 350 bath/os) i po dwugodzinnym rejsie wróciliśmy na stały ląd- tym razem mieliśmy zatrzymać się w Ao Nang i choć samo miejsce nie jest najciekawsze (jeśli planujecie pobyt na Krabi to potraktujcie je raczej jako przystanek) to tutaj mieliśmy dobrą bazę wypadową i blisko do lotniska, z którego mieliśmy lecieć na północ kraju. Zamiast spędzać dzień na mieście udaliśmy się w dwa ciekawe miejsca. Jednym z takich miejsc była Świątynia Tygrysa. 




Z Tiger Cave Tample związane są dwie legendy- jedna mówiąca o tym,że do tutejszej jaskini przybył niegdyś mnich, który podczas swojej medytacji zauważył przechodzące się obok tygrysy.Uznano, że skoro wyszedł z niej żywy to był to istny cud. Druga nawiązuje do mieszkającego tutaj ogromnego tygrysa, którego odciski łapy odkryto w jaskini. Bez wątpienia to jedna z najświętszych miejsc w okolicy. Sama świątynia została wybudowana u podnóża wzgórza, a jej najważniejszym elementem jest miejsce, w którym znajduje się odcisk Buddy. Dotarliśmy tutaj prywatną taksówką, która czekała na nasz powrót i zabrała nas w jeszcze jedno miejsce, które przybliżę wam w osobnym poście. 





Miejsce słynie jednak głównie przez tutejsze schody, które mają zaprowadzić nas na szczyt tutejszej góry. Do pokonania mamy 1237 stopni, ale to nie ich ilość przywraca turystów o zawrót głowy, a fakt jak bardzo są strome. Jeśli dodamy do tego wysoką temperaturę i palące słońce to wydaje się nam, jakbyśmy pokonali ich znacznie więcej. Wychodzenie tutaj w południe nie ma sensu, najlepiej przyjechać tutaj z samego rana tak jak zrobiliśmy to my, ale wierzcie mi, że gorąc i tak dał się nam we znaki.






Jest takie buddyjskie powiedzenie, które mówi o tym, że jeśli chcemy wspiąć się na górę to musimy zacząć od szczytu. Rzeczywiście tylko myśl o byciu na górze, pomogła nam przetrwać całą wspinaczkę. Tutaj nie ma sensu się śpieszyć- wspinają się zarówno starsi jak i młodzi, każdy w swoim tempie. Wejście na górę zajmuje od 30 do 90 minut.  Po drodze mijacie kilka miejsc do odpoczynku, gdzie możecie na chwilę spocząć o ile oczywiście pozwolą wam na to tutejsze małpy.





Po drodze mijaliśmy wiele miejscowych psów, które żyją w okolicach świątyni i prosi się, żeby im w żaden sposób nie przeszkadzać. Jeden z nich odprowadził nas praktycznie aż na samą górę. Po co on się tak męczył, sama nie wiem :) Nie da się jednak ukryć, że miejsce to opanowały przede wszystkim małpy. I to nie takie słodziaki, które spotkaliśmy na Railay.



Wierzcie mi, że próbowaliśmy przejść obok. Tym bardziej, że wśród nich były tez młode i obawialiśmy się jakiegokolwiek niepożądanego ataku.Okazało się jednak, że małpy miały zupełnie inne plany. W ostatecznym rachunku i tak wyszło 1:0 dla małp, a my wyszliśmy z tej bitwy ubożsi o krem do opalania i wodę mineralną. Generalnie małpy urządziły sobie po prostu jedną, wielką imprezę. Nie wspomnę o tym, że przed moja twarzą przeleciała szklana butelka po redbullu...




Ja go zagadam, a ty bierz!






Sam szczyt na szczęście rekompensuje wszystkie niedogodności, a naszym oczom ukazuje się piękna panorama. To kolejne miejsce, które udało się nam odwiedzić bez tłumu. Wszechobecna cisza, piękne widoki to idealne warunki do tego by na chwilę przystanąć i odpocząć. Na górze nie brakuje też oczywiście rozespanych psów. 















Wybierając się tutaj na wycieczkę pamiętajcie, że to wciąż świątynia. Na jej teren nie wejdziecie w nieodpowiednim  stroju: musicie mieć zakryte zarówno kolana jak i ramiona. Na samym szczycie zdejmujecie też obuwie, ale tak samo jest w wielu innych buddyjskich świątyniach. Koniecznie pamiętajcie też o zabraniu butelki wody- można ją uzupełnić na górze. A jeśli myślicie, że zejście jest łatwiejsze to... radzę spróbować :) 










You May Also Like

1 komentarzy

  1. Zazwyczaj jest tak, że taka trudna droga, jak tutaj schody, przynosi na koniec świetne widoki ;) Szkoda, że zejście nie było łatwiejsze ;) A jeśli chodzi o małpki, to pamiętam spotkane n Giblartarzd, wszystkie są mało złodziejaszkami. Czy tutaj też obowiązywał zakaz dokarmiania? Na Giblartarze były słone mandaty...
    Piękne zdjęcia swoją drogą ;)

    OdpowiedzUsuń



Spodobał Ci się blog? Dodaj go do swoich ulubionych i odwiedź nasz fanpage na Facebooku :)