Hello, Deer!
Jest z nami od listopada, choć przeleżał w szafie od czasów remontu ( więcej tu i tu). Cały długi rok czekał na dzień, w którym się nad nim zlituję i raczę go w końcu poskładać. Jakoś podskórnie czułam, że sprawa w cale nie będzie taka łatwa, na jaką się z początku wydawała. Wiele się nie pomyliłam, bo do składania zabierałam się na dwa razy. Zdążyłam przy tym wyzwać pod nosem wszystkich po kolei, oblepić klejem pół białego stołu i walnąć focha na męża, którego najwidoczniej bawił mój widok.
W końcu przyszło wybawienie. Z resztką cierpliwości, na minutę przed tym, jak spakowałabym wszystko i wrzuciła do kosza- w nerwach szarpnęłam instrukcję obsługi i doznałam olśnienia. Okazuje się, że czasem jednak warto ją przeczytać :) Nagle wszystkie krawędzie zaczynały się idealnie składać, a poszczególne elementy zaczęły do siebie nagle pasować. W końcu z dumą zawiesiłam go na właściwym miejscu,a dokładniej tutaj:
W mojej sypialni zawisł ten w kolorze biały, choć zastanawiałam się nad opcją ze złotymi rogami. Jeleń wykonany jest z papieru, ale powieszony na ścianie zupełnie na takiego nie wygląda. Jest za to znacznie tańszy od gipsowych odpowiedników. Niedawno w ofercie obok jelenia pojawił się też byk ;)
Wszystkie wzory znajdziecie na firmowej stronie FOLDIT lub na stronach typu pakamera.
Pssst.... Jakiego jelenia wybralibyście do swojego wnętrza?
0 komentarzy
Spodobał Ci się blog? Dodaj go do swoich ulubionych i odwiedź nasz fanpage na Facebooku :)