Na biurku Oli




Do dziś pamiętam swoje pierwsze okulary. Pamiętam, jak przez wiele szkolnych lat udawało mi się uchować przed widmem noszenia okularów i skutecznie udawać, że nie są mi do niczego potrzebne.  Do czasu. Wówczas wydawało mi się, że kupując cholernie drogie, przeźroczyste oprawki sprawię, że nie będzie ich praktycznie widać. Przez cenę oprawek nie mogłam jednak pozwolić sobie na cienkie szkła... i tak w efekcie przyszło mi nosić istne potwory. Kiedy je założyłam po raz pierwszy, spojrzałam na siebie i się popłakałam. Nienawidziłam ich tak bardzo, że nawet nie było mi szkoda, gdy łamały mi się raz po raz na zajęciach z wf-u.



Moje pierwsze i ostatnie okulary sprawiły, że przez lata nie myślałam o założeniu na nos czegokolwiek. Przez cały czas nosiłam soczewki, które pozwoliły mi normalnie funkcjonować. Sęk w tym, iż mimo mojej miłości do soczewek, nie mogły być one ze mną zawsze i wszędzie. Nie sprawdzą się  podczas grypy, nie dają rady przy zapaleniu spojówek czy alergii, która nagle mnie dopadnie i przede wszystkim nie sprawdzają się na nocnej strasie z łóżka do łazienki. Od dłuższego czasu przymierzam się więc do zakupu pary okularów. Nauczona doświadczeniem z dzieciństwa, niekoniecznie wierzyłam w to, że jakakolwiek para przypadnie mi do gustu, a ja znajdę czas i chęci na ich poszukiwania.





Z pomocą przyszła nowa, polska marka MUSCAT, która postanowiła stworzyć świetne, dobre jakościowo oprawki z markowymi soczewkami za 350zł. Brzmi świetnie, ale jak tu wybrać okulary, których nie mamy okazji przymierzyć? Nic prostszego, wystarczy zamówić taką przymierzalnię do siebie. Jak to wygląda w praktyce? Przetestowałam na sobie, zobaczcie koniecznie!



Na stronie muscat.pl możemy wybrać 5 par oprawek, które chcielibyśmy przymierzyć. W ciągu dwóch dni kurier dostarcza wybrane okulary do naszego domu. Od tego momentu mamy kolejne 5 dni na to, by spokojnie je poznać, pokazać się bliskim czy zrobić sobie zdjęcia. Bez stresu, bez ciekawskich spojrzeń klientów czy koleżanki, która wyśmiewa nas cicho pod nosem ;)  Po tym okresie odsyłamy domową przymierzalnię wraz z receptą, na podstawie której okulary mają zostać wykonane. Po paru dniach zamówione okulary trafiają w nasze ręce. 


Sama wybrałam kilka różnych par. Osobiście zakochałam się w złotym modelu STAVE... ale na na żywo okazało się, ze na moim nosie nie wyglądają tak, jak sobie to wyobrażałam. Postanowiłam wykonać kilka zdjęć i poprosić was o pomoc. W którym modelu waszym zdaniem wyglądam najlepiej? A może powinnam szukać dalej? Koniecznie mi napiszcie!

Belova Black Magic




Belova Dark Havana




Joyce Black



Steave- Gold/Rose





Joyce Rose



Który model wybieracie?


Share
Tweet
Pin
Share
10 komentarzy


Pierwsze hawajskie urodziny zorganizowałam kilka lat temu, udało mi się nawet odszukać ostatnio kilka zdjęć, ale oszczędzę wam tego, bo żadne nie nadawały się do publikacji :) W tym roku postanowiłam zorganizować je na nowo. Kupiłam kilka dodatków, część zrobiłam sama, a jeszcze kilka wykorzystałam z własnego domu. Nie zabrakło elementów liści, miętowo-różowych kolorów i flamingów rzecz jasna! Dzisiaj wracam pomału do życia, a was zapraszam do krótkiej relacji- zobaczcie jak to zrobiłam!



Część rzeczy, takich jak drewniane sztućce czy słomki do napojów to pozostałości z ostatnich imprez. Postanowiłam dokupić różową i miętową "zastawę", które pojawiły się na stole. Tym, którzy obawiają się, że cała impreza  opierała się na cieście i popcornie dodam, że te treściwsze posiłki stały na wyspie obok, która razem z kuchennym bratem pełniła rolę szwedzkiego stołu. 







 Uwielbiam tematyczne imprezy, choć ich przygotowanie zajmuje nieco więcej niż zwykle, choć moi znajomi wiedzą, że sprawia mi to ogromną przyjemność i czuję się jak przysłowiowa ryba w wodzie :) Gdyby tylko przybyło mi nieco więcej wolnych dni i pieniędzy w budżecie, pewnie co rusz organizowałabym kolejne! Ostatnie takie babskie party możecie zobaczyć tutaj.







Białą ramkę wykonałam z bardzo grubego kartonu: wycięłam środek, przemalowałam na odpowiedni kolor i dodałam te same dekoracje, które pojawiły się na stole. Tak wykonana ramka służyła nam do robienia wspólnych zdjęć i selfie :) 




Metalowe wiaderka z Ikei to wprawdzie osłonki dla kwiatów lub pojemniki na różne akcesoria, ale ja nie raz wykorzystałam je jako naczynia- czy to wyłożone papierem służyły za michę dla frytek, czy właśnie tu, kiedy świetnie sprawdziły się na wszelkiego rodzaju słone przekąski. Do tego uroczy, mały talerzyk z ananasem, którego dorwałam ostatnio w primarku.




Lampki we flamingi i ananasy to również zakupy z primarka, bez problemu jednak dostaniecie je w wielu sklepach internetowych czy na allegro. Te na co dzień zdobią pokoje dzieci :)



Share
Tweet
Pin
Share
1 komentarzy

W Pradze jesteśmy dość często, jednak zazwyczaj pobyt ten spędzamy razem ze znajomymi, którzy w Pradze są po raz pierwszy i poczuwamy się w obowiązku spełniać rolę przewodnika :) Od dawna więc marzyła się nam wyprawa tylko w dwójkę. No... w trójkę, w końcu Killera wzięliśmy ze sobą :)

W planie mieliśmy snucie się bez większego planu, wchodzenie w liczne , praskie uliczki, smakowanie czeskiej kuchni i ichniego złotego napoju. Chciałam w końcu posiedzieć i wczuć się w klimat tego miasta. Udało się nam mimo średniej pogody, zapraszam na krótką relację!



Miejscem, które odkryliśmy po raz pierwszy jest przesmyk przy Gospodzie Host. To wąskie na metr i długie na sto, przejście między budynkami, gdzie ruch pieszych sterowany jest sygnalizacją świetlną. Koniecznie musicie ją odnaleźć! :)



Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć rynek w całej jego okazałości. Zazwyczaj mnóstwo tu straganów z lokalnymi wyrobami i czeską kuchnią.



Na Moście Karola zawsze jest ciasno. Najciaśniej w Sylwestra, w okolicy północy. Jeśli chcecie uniknąć tłumów warto wybrać się tutaj z samego rana.



Mimo licznych wizyt w Pradze, nigdy nie miałam okazji zobaczyć słynnej, Złotej Uliczki.  Znajdziecie tutaj liczne kolorowe sklepiki czy galerie. Standardowo za wstęp pobierana jest jakaś opłata, my trafiliśmy na okres, gdy uliczka była w trakcie renowacji, więc na jej teren weszliśmy bez żadnej opłaty.




Nie da się być w Pradze i nie wyjść na Hradczany. To stąd rozpościera się najlepszy widok na panoramę miasta. Będąc tutaj koniecznie wstąpcie na dziedziniec i zobaczcie słynną katedrę Św. Wita.


Zdaję sobie sprawę, że nieodkrytych miejsc mamy w Pradze całe mnóstwo. Podczas kolejnego pobytu konicznie musimy zajrzeć na Stary Cmentarz Żydowski, jak i cały Josefov, dawną dzielnicę żydowską. Wejdziemy w końcu na Petrinska Rozhledna, która wygląda nieco jak Wież Eiffla i cały Žižkov. Póki co, cudownie było tutaj spacerować bez większego planu- do zobaczenia Prago. Pewnie zobaczymy się niebawem!


Share
Tweet
Pin
Share
5 komentarzy
Newer Posts
Older Posts

Follow Us

  • Twitter
  • Instagram
  • facebook

Facebook

Na biurku Oli

recent posts

Blog Archive

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Łączna liczba wyświetleń

O MNIE

  • WSPÓŁPRACA
  • O mnie
  • KONTAKT

Created with by ThemeXpose